The Maddest Obsession. Made. Tom 2 PDF Ebook Mobi Epub (2024)

Czytaj więcej:
The Maddest Obsession. Made. Tom 2 PDF Ebook Mobi Epub (1)

Średnia Ocena:


The Sweetest Oblivion – pierwszy tom tej serii – został okrzyknięty przez czytelniczki ich „odkryciem roku”.Ona boi się ciemności, której on jest panem.Jej sukienki są bardzo obcisłe, a obcasy zbyt wysokie. Za głośno się śmieje i bez skrępowania mówi o swoim zamiłowaniu do narkotyków. Jednak niewiele osób wie, że to tylko fasada. Mur, za którym młoda małżonka mafiosa ukrywa ataki paniki.W oczach większości ludzi Christian jest przykładnym stróżem prawa. Niemniej półświatek Nowego Jorku zna go jako kogoś zupełnie innego. Jest tak mocno powiązany z mafią, że z powodzeniem mógłby być jednym z jej członków.Zasady moralne są Christianowi obce. Mówi, że był już w piekle, a to, co tam widział, nie zrobiło na nim wrażenia.Gianna jest dla niego zakazana. W dodatku facet jej nie toleruje – jej powierzchowności, całej otoczki, którą wokół siebie stworzyła. Poza tym jest mężatką. To wszystko powinno go odpychać.Jednak Gianna nie wie jednego. Za wyraźną niechęcią Christiana i otwarcie okazywaną przez niego nienawiścią, kryje się prawdziwa obsesja. Obsesja na punkcie Gianny.

Szczegóły
TytułThe Maddest Obsession. Made. Tom 2
Autor:LoriDanielle
Rozszerzenie:brak
Język wydania:polski
Ilość stron:
Wydawnictwo:Wydawnictwo NieZwykłe
Rok wydania:2020
TytułData DodaniaRozmiar

Zobacz podgląd The Maddest Obsession. Made. Tom 2 pdf poniżej lub w przypadku gdy jesteś jej autorem, wgraj własną skróconą wersję książki w celach promocyjnych, aby zachęcić do zakupu online w sklepie empik.com. The Maddest Obsession. Made. Tom 2 Ebookpodgląd online w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki nie posiadają jeszcze opcji podglądu, a inne są ściśle chronione prawem autorskimi rozpowszechnianie ich jakiejkolwiek treści jest zakazane, więc w takich wypadkach zamiast przeczytania wstępu możesz jedynie zobaczyć opis książki, szczegóły,sprawdzić zdjęcie okładki oraz recenzje.

The Maddest Obsession. Made. Tom 2 PDF Ebook Mobi Epub (2)The Maddest Obsession. Made. Tom 2 PDF Ebook Mobi Epub (3)

The Maddest Obsession. Made. Tom 2 PDF Ebook podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [emailprotected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.


Pobierz PDF

Nazwa pliku: Chwistek Joanna - Niezłomne 03 - Tylko iluzja.pdf - Rozmiar: 2.2 MB
Głosy: 0
Pobierz

Nazwa pliku: wzory-matematyczne-2023.pdf - Rozmiar: 3.03 MB
Głosy: -1
Pobierz

Wgraj PDF

To Twoja książka? Dodaj kilka pierwszych stron
swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu!


Recenzje

  • Rotuska

    Niezła kontynuacja części pierwszej.

WGRAJ PDF

Ostatnio dodane
Patologie w Kościele PDF
Frida Kahlo. Biografia PDF
Jeż Jerzy. Tom 3 PDF
Pan Żarówka PDF
Sophie je obiadek PDF
Czekanie PDF
Hunter x Hunter. Tom 9 PDF
Schiaparelli. Historia kultowego domu mody PDF
Paradoks produktywności. Jak czerpać przyjemność z pracy, aby się chciało chcieć PDF
O mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet. Od inceli do artystów podrywu PDF
Losowy ebook

Freud i inni. Historia współczesnej myśli psychoanalitycznej Ebook
Armenia. Przewodnik Ebook
Wróbel, co oćwierkał sąsiadów Ebook
Dziennik 1949-1956. Tom 2 Ebook
Disney uczy. Zadania do zmazywania Ebook
Hulk. Koniec i inne opowieści Ebook
Angielski w sam raz dla Ciebie + DVD Ebook
Zaginiony obraz Ebook
Zapadła dziura. Bone Gap Ebook
Rozmówki angielskie dla wyjeżdżających do pracy Ebook

Tagi

The Maddest Obsession. Made. Tom 2 pdf pobierz
The Maddest Obsession. Made. Tom 2 doc
The Maddest Obsession. Made. Tom 2 ebook za darmo
The Maddest Obsession. Made. Tom 2 pdf ebook do pobrania
The Maddest Obsession. Made. Tom 2 mobi
The Maddest Obsession. Made. Tom 2 epub

The Maddest Obsession. Made. Tom 2 PDF transkrypt - 20 pierwszych stron:

Strona 1Strona 2Strona 3Copyright ©Joanna ChwistekWydawnictwo NieZwykłeOświęcim 2022Wszelkie Prawa ZastrzeżoneAll rights reservedRedakcja:Sandra PęteckaKorekta:Bogusława BrzezińskaEdyta GierszRedakcja techniczna:Paulina RomanekPrzygotowanie okładki:Paulina Klimekwww.wydawnictwoniezwykle.plNumer ISBN: 978-83-8320-069-9Strona 4SPIS TREŚCIProlog12345678910111213141516171819202122Strona 5232425262728293031323334353637EpilogStrona 6PrologVivienneMocno zaciskając zęby, szłam zdumnie uniesioną głowąwsparta na ramieniu ojca. Uśmiechałam się lekkoikiwałam głową na powitanie. Czasami przystawaliśmy,aby zamienić kilka słów z ważniejszymi gośćmi. Ojciecprezentował mnie z dumą, niczym myśliwyprzedstawiający cenne trofeum. Potrafił świetnieudawać. Był perfekcyjny w tym, co robił. Spoglądał namnie z dumą i czułością, zupełnie inaczej, niż kiedybyliśmy sami.– Uśmiechaj się, do diabła – syknął mi do ucha, kiedyzatrzymaliśmy się przy stole, aby wziąć lampkęszampana.Zrobiłam to. Posłusznie uśmiechnęłam się w obawieprzed tym, co czeka mnie wdomu, jeśli tego nie zrobię.Uroda to był mój jedyny atut w tym okrutnym świecie,a ja od dziecka wiedziałam, jakie życie mnie czekało.Jako jedyne dziecko Marco Mercuzo, i to w dodatkucórka, miałam wyjść dobrze za mąż. Tak dobrze, jak totylko możliwe. Marco potrzebował w tej chwili wysokopostawionego iwpływowego zięcia, aby utrzymać się napowierzchni. Jego pozycja była zagrożona, wieluplanowało, jak go unicestwić. Nikt za nim nie stanie,jeśli popełni błąd. Nie miał syna ani dziedzica, którypomógłby mu w walce z wrogami. Jeśli ktoś postanowizepchnąć go ze stołka, po prostu spadnie, ajego miejscezajmie ktoś inny. Ojciec doskonale wiedział, że nie mógłnikomu ufać, jedynie wysoko postawiony zięć mógł byćgwarancją jego sukcesu inietykalności.Strona 7Poczułam mocny uścisk na ramieniu, by po chwilispojrzeć prosto woczy mojemu ojcu.– Ricardo tu idzie. – Jego szorstki ton sprawił, żeprzeszły mnie dreszcze. To było ostrzeżenie. Wzrokiemmówił mi, że jeśli popełnię jeden głupi błąd, zgotuje mipiekło wdomu.Uśmiechając się lekko do ojca, popijałam szampana.Lata praktyki i życie z nim nauczyły mnie świetnej gryaktorskiej. Doskonałej wręcz. Jeden błąd mógłspowodować, że przez kolejny tydzień nie wstanęzłóżka. Musiałam być więc perfekcyjna wtym, co robię.Musiałam grać, uśmiechać się, mimo że od środkaumierałam.Ricardo podszedł do nas, ścisnął dłoń ojcu, a mojąuniósł ilekko pocałował kostki palców.– Vivienne. – Uśmiechnął się do mnie na powitanie.Ricardo Terro dobiegał już czterdziestki i był szalenieprzystojny. Miał krótko przystrzyżone, czarne włosy,ciemne oczy i wysportowaną sylwetkę. Był donemi człowiekiem, który rządził nami wszystkimi. Ojciecczuł przed nim respekt, jak zresztą każdy. – Jak zwyklepiękna iuśmiechnięta.Za nim stało dwóch ochroniarzy. Nie opuszczali go nakrok. Ricardo patrzył mi prosto w oczy, a ja po chwiliuciekłam spojrzeniem do swoich dłoni. Nie wypadało,abym dłużej na niego patrzyła. Za to także mogłamponieść konsekwencje.Ricardo był bardzo wpływowym człowiekiem, wszyscysię go bali i liczyli się z jego zdaniem. Jak każdy w tejbranży robił wiele złych i okrutnych rzeczy, ale zawszebył szarmancki wstosunku do kobiet.– Doskonałe miejsce na przyjęcie. – Starałam się niekrzywić słysząc słowa ojca. Zrobi wszystko, żeby wejśćw tyłek donowi. Chciał to zrobić, bo miał nadzieje, żeRicardo wspomoże go wumacnianiu pozycji. Marco jakiśStrona 8czas temu wpadł na świetny pomysł. Planował wydaćmnie za mąż za Tizziano, brata samego dona.– Pozwolisz, że zatańczę zVivienne? – zapytał, ale nieczekał na zgodę ojca, tylko ujął moją dłoń ipoprowadziłw kierunku parkietu. Mijając ojca widziałam jegozaskoczone spojrzenie idziwny błysk woku.Posłusznie poszłam za nim, a kiedy Ricardo położyłdłoń na mojej talii, nie byłam w stanie powstrzymaćgrymasu na twarzy. Bolało jak cholera. Nie musiałamjednak nic mówić, bo Ricardo natychmiast zabrał dłońz bolącego miejsca, a w jego oczach zauważyłam błyskzłości izrozumienie.Kobiety patrzyły na mnie z nieskrywaną zazdrością.Nie było tajemnicą, że Ricardo nie tańczył prawie nigdy.Ostatni jego taniec… cóż, ostatni raz tańczył trzy latatemu ze swoją narzeczoną, która zginęła niedługo przedślubem. Jak przez mgłę pamiętałam, że bylinarzeczeństwem blisko rok, a dziewczyna była córkąjednego z podszefów. Kiedy zginęła, naciski ze stronyFamiglii ustały, przestano komentować kawalerski stanRicardo. Cisza trwała dokładnie dwa lata i znowuzaczęto naciskać na niego, że powinien się w końcuożenić.Widziałam iczułam, że Ricardo starał się obchodzić zemną delikatnie. Tańczyliśmy spokojnie, bez szaleństwipółobrotów.– Jak bardzo jest źle? – Jego nagłe pytanie wyrwałomnie ztransu. Oczym on mówił? – Vivienne, nie jestemgłupcem – stwierdził, kiedy nie odpowiedziałam. –Żebra?– Nie wiem, oczym mówisz – szepnęłam wnadziei, żeRiccardo odpuści ida mi spokój.Nie mogłam wtajemniczać go w to, co działo sięw naszym domu. Jeśli zrobiłabym to, konsekwencjeStrona 9mogłyby być o wiele poważniejsze od tych, któreponosiłam za nieposłuszeństwo czy złe zachowanie.– Możesz mi zaufać – zapewnił, mocniej ściskającmoją dłoń. – Ta rozmowa zostanie między nami,Vivienne, przysięgam.Przygryzłam wargę zastanawiając się, ile warte sąprzysięgi Ricardo Terro, zwłaszcza w sytuacji, kiedymiałabym donieść na własnego ojca, będącego jednymzludzi dona. Idlaczego tak mu zależało na tym, żebymprzyznała, że byłam bita? Ztrudem musiałam przyznać,że bicie czasami zdawało się wybawieniem odtowarzystwa mojego ojca. Czasami wolałabym lanie odprzemocy psychicznej, której nieustannie byłam ofiarą.– Vivienne. – Usłyszałam jego pełen zniecierpliwieniagłos.Znalazłam się pod ścianą. Bałam się konsekwencjiwyjawienia prawdy, ale bałam się także Ricardo. Niktz dorosłych mężczyzn nigdy nie odważyłby się musprzeciwić, aon najwyraźniej oczekiwał odpowiedzi iniewydawało mi się, aby tak szybko odpuścił.Ta rozmowa zostanie między nami, Vivienne, przysięgam– jego wcześniejsze słowa tłukły mi się wgłowie, asercezaczęło bić szybciej. A jeśli miał zamiar mi pomóciwyrwać ztego piekła? Przysięga człowieka, takiego jakRicardo, była więcej warta niż życie. Na Ricardo Terromożna było polegać, on nigdy nie łamał danego słowa.– Żebra – przyznałam cicho ispuściłam wzrok.W chwili, kiedy słowa opuściły moje usta, zaczęłamżałować i myśleć już o konsekwencjach, które czekałymnie wdomu.– Wychodzimy – rzucił Ricardo, a następniepoprowadził mnie w kierunku wyjścia na taras. – Twójojciec poszedł na brandy icygaro. Niczego nie zauważy.Poszłam za nim, świadoma tego, że jeśli ojcieczorientuje się, że byłam sama z mężczyzną, będzieStrona 10o wiele gorzej niż wczoraj, kiedy odmówiłam pójścia naprzyjęcie. Ricardo był niebezpiecznym mężczyzną,w końcu dowodził całą tą zgrają morderców,przemytników i pseudobiznesmenów, ale zawszetraktował mnie z szacunkiem. Chwyciłam się tej myśli,przekonana, że tylko to pozwoli mi zachować zdrowyrozsądek. Przysięgał, że ta rozmowa zostanie międzynami.Stanęliśmy nieopodal wejścia na taras, a Ricardoprzyglądał mi się uważnie.– Nie będę owijał w bawełnę, Vivienne – zaczął,przecierając dłonią zmęczoną twarz. Z tego, cosłyszałam dzisiejszej nocy, dogrywali bardzo ważnykontrakt dotyczący broni. Zapewne nie spał zbyt długo.– Wiem, co robi ci Marco, wiem też, że trwa to od lat.Mam dla ciebie propozycję, dolcezza.Poruszyłam ustami, ale z mojego gardła nie wydostałsię żaden dźwięk. Ricardo chciał mi pomóc? Chciałwyciągnąć mnie ztego piekła?– Jaką? – zapytałam drążącym głosem.– Będziesz bezpieczna – zapewnił mnie szybko. –Przysięgam na wszystko, co dla mnie święte, że nigdy cięnie skrzywdzę. Dam ci choć namiastkę wolności, którejtak potrzebujesz. Będziesz mogła decydować o sobiewmiarę możliwości. Będziesz mogła spełniać marzenia.– Wiesz, że nie mogę uciec – odezwałam się po chwili.Czy Ricardo chciał mnie sprawdzić? Chciał sprawdzić,czy będę w stanie uciec? Jeśli to zrobię, zabiją mnie.Miałam gówniane życie, ale nie chciałam umierać.Gdzieś wgłębi duszy miałam przeczucie, że kiedyś mogębyć szczęśliwa. Nie mogłam się poddawać.– Wiem, głuptasie – zareagował, śmiejąc się cicho. –Jestem w stanie uwolnić cię od Marco i zapewnićwmiarę normalne życie, bez bicia iponiżania. Będę dbałStrona 11o ciebie, Vivienne, przysięgam. Będziesz musiała tylkozrobić dwie rzeczy.– Jakie? – zapytałam głosem przepełnionym nadzieją.W tej samej chwili naprawdę uwierzyłam, że tenmężczyzna mógł być dla mnie ratunkiem.– Będziesz musiała za mnie wyjść, to po pierwsze.– A po drugie? – Mogłam wyjść nawet za samegodiabła, jeśli obieca mi to wszystko, co obiecywał Ricardo,uwalniając mnie tym samym od ojca.Mężczyzna nachylił się nade mną, a ja poczułam, jakjego ciepły oddech owiewał mi policzek.– Będziesz musiała mi przysiąc, że moja tajemnicabędzie z tobą bezpieczna, Vivienne, że zabierzesz ją dogrobu inigdy nikomu jej nie wyjawisz.To nie były wygórowane oczekiwania. To naprawdębyło niewiele w zamian za bezpieczeństwo, życie bezstrachu i spokój. W tamtej chwili zrobiłabym wszystko,żeby wyrwać się z rąk ojca. Nie brałam pod uwagę, żemogę wpaść z deszczu pod rynnę, bo już gorzej być niemogło.– Wyjdę za ciebie – szepnęłam drżącym głosem. –Iprzysięgam, że to zostanie między nami.Ricardo kiwnął lekko głową i uśmiechnął sięnieznacznie. Przypieczętowałam swój los w tej właśniechwili. Patrzyłam w jego oczy i w tej samej sekundziezyskałam pewność, że będę znim szczęśliwa, że zrobi towszystko, o czym mówił. I miałam rację. U jego bokunaprawdę zaczęłam żyć iprzestałam się bać. Trzymałamjego sekret w ogromnej tajemnicy i wspólnie robiliśmywszystko, żeby nie ujrzał światła dziennego. Ricardorównież dotrzymał słowa. W dniu naszego ślubunaprawdę zaczęłam żyć. Byłam szczęśliwa.Strona 121VivienneKiedyś uwielbiałam spać. Z pełną świadomościąwylegiwałam się do popołudnia, zapadając co chwilawniespokojne drzemki. Tylko sen przynosił mi ukojenieipozwalał zapomnieć owszystkim, pozwalał unikać ojca.Teraz wstawałam skoro świt, nie chcąc tracić ani minutyze zbyt krótkiego dnia. Życie było zbyt piękne, żebymarnować je na sen. Kiedyś, zanim poślubiłam Ricardo,nadużywałam różnego rodzaju leków, w tym opium.Potrzebowałam ich, żeby móc normalnie funkcjonować.Teraz prowadziłam życie, o jakim zawsze marzyłam,miałam kochającego męża, który był ideałem,spełniałam marzenia i w końcu przestałam się baćwłasnego cienia.Kłamstwo.Nadal bałam się agresji mężczyzn, szczególnie wtedy,kiedy ktoś podnosił przy mnie rękę, nawet przypadkiem,ale teraz miałam pewność, że mój mąż by ją połamał,gdyby była wymierzona we mnie.Byłam żoną Ricardo już pięć lat. Wyszłam za niego,będąc jeszcze nastolatką. Długie miesiące zajęło miprzywyknięcie do tej nowej sytuacji. Wzdrygałam się zestrachu za każdym razem, kiedy do mnie podchodził,kiedy był zdenerwowany albo kiedy wracał nocą zeswoich spotkań woparach tytoniu ialkoholu. Ric jednakwykazał się olbrzymią cierpliwością, aja zbiegiem czasuprzekonałam się, że to jedyny człowiek na tej ziemi,który nigdy nie zrobiłby mi krzywdy, nie wykorzystałbyswojej siły przeciwko mnie.Strona 13Ricardo jak zwykle wstał przede mną. Jego połowałóżka była już zimna. Tylko odbicie głowy na poduszceświadczyło, że spał obok. To nie było nic nowego,Ricardo żył właśnie w taki sposób, wypełniał obowiązkiwzględem całej Famiglii i swoich ludzi, nad wszystkimczuwał, pilnował interesów osobiście.Wzięłam szybki prysznic, założyłam jasne jeansyi biały sweterek. Miałam nadzieję, że mój mąż jeszczenie wyszedł iże złapię go przy śniadaniu.Gdy zeszłam na dół, Ricardo siedział przy ogromnymstole w jadalni i czytał poranną gazetę. W dłoni miałfiliżankę z kawą i kiedy tylko usłyszał kroki, uniósłgłowę, uśmiechając się do mnie zczułością.– Czemu zrywasz się tak wcześnie? – zapytał,odkładając na bok gazetę i odsuwając dla mnie krzesłoobok siebie, na którym natychmiast usiadłam. – Maszdziś wolne, prawda?Dzięki niemu skończyłam prawo i dostałam stażw jednej z najlepszych kancelarii. Pozwolił mi na to,abym żyła, była szczęśliwa, rozwijała się, spełniałamarzenia ipodróżowała.W świecie, w którym się wychowałam, kobieta niemogła samodzielnie wybrać na wieczór sukni, nie mogłateż bez pozwolenia wyjść do fryzjera czy kosmetyczki.Kiedy mieszkałam z ojcem, nie mogłam wychodzićnigdzie, to fryzjerka musiała przyjechać do mnie.Chodziłam do prywatnej żeńskiej szkoły, z którejoczasie zawsze odbierał mnie kierowca. Nie było mowyo wypadzie z koleżankami, choćby na zakupy. Mojareputacja była jedyną cenną rzeczą, a ojciec dostawałszału na samą myśl, że gdybym coś zrobiła, szanse nawydanie mnie dobrze za mąż byłyby bliskie zeru. Marconawet nie śnił, że mogłabym wyjść za kogoś takiego, jakRic, za samego dona. Dla niego szczytem marzeń byłowidzieć mnie na ślubnym kobiercu z bratem Ricardo,Tizziano.Strona 14Marzenia ojca się spełniły, bo nagle z podrzędnegożołnierza, stał się teściem głowy włoskiej rodziny. Czułsię bezpieczniej, mając za sobą samego Ricardo Terro,a żaden zdrowo myślący człowiek nie wszedłby terazmojemu ojcu wdrogę. Jego interesy zaczęły iść prężniej,aon sam był owiele bogatszy niż kiedyś.– Mam wolne – przyznałam, także nalewając sobiekawy, bez której nie wyobrażałam sobie dalszej częścidnia. – Ale nie chciałam, żebyś wyjechał bezpożegnania.– Będziesz tęsknić, Vivienne? – zapytał mój mąż,śmiejąc się cicho. – To tylko dwa dni.Tęsknota to jedno, ale sama świadomość, że nie będziego blisko, sprawiała, że paraliżował mnie strach.– Wiesz, że tak, Ric. Uważaj na siebie, błagam cię.Ric kiwnął powoli głową. Rozumieliśmy się bez słów.Za każdym razem, kiedy wyjeżdżał, bałam się o niego,mimo że towarzyszył mu Ben, najbardziej zaufanyczłowiek.– Zawsze uważam, dolcezza – zapewnił i mrugnął domnie figlarnie. – Co będziesz robiła, kiedy mnie niebędzie?– Cóż. – Wzruszyłam ramionami. – McCalister kazałprzyjrzeć mi się pewnej sprawie. Prawdopodobnie tymbędę zajmowała się przez weekend. Przynajmniej przezjego część. – Dodałam po chwili.Pracowałam w kancelarii adwokackiej, zanim jeszczeuzyskałam dyplom. Początkowo pozwalano mi zajmowaćsię jedynie papierkową robotą, ale stopniowodostawałam coraz ambitniejsze zadania. Niestety, nadalbyłam pod czujnym okiem szefa, jednego z najlepszychznawców prawa w tej części kraju. Miałam poważnepodejrzenia, że to dzięki Rickowi dostałam tę pracę,jednak on nigdy się do tego nie przyznał. Na tę chwilęStrona 15nie powierzano mi jeszcze samodzielnych spraw, alemiałam zamiar pracować na to, żeby awansować.– Co z urodzinami Amber? Nie wybierasz się? –zapytał mój mąż po chwili.Zrobiłam zaskoczoną minę, bo całkiem zapomniałam,że w sobotę Amber zaprosiła mnie na swoje urodziny.Cholera.Od czasu kiedy opuściłam rodzinny dom, nie zyskałamtylko męża, ale także najlepszą przyjaciółkę.– Wybieram się – oznajmiłam, wydając zsiebie cichyjęk. – Całkiem otym zapomniałam! Nie mam nawet dlaniej prezentu!– Masz cały dzień, żeby czegoś poszukać – zauważyłspokojnie Ric, popijając swoją kawę. – I uważaj nasiebie, Vivienne. Przydzielę ci ochroniarza. Ed nie będziespuszczać zciebie oczu wklubie.Dwóch w środku dyskoteki i zapewne czterech nazewnątrz. Ric dużą wagę przykładał do mojegobezpieczeństwa. Po pięciu latach naszego małżeństwabyłam już do tego przyzwyczajona. Dotrzymał swojejobietnicy. Dbał omnie, szanował irobił wszystko, abymbyła szczęśliwa. Ja też dotrzymałam słowa: jegotajemnica była umnie bezpieczna.Wiedziałam, że wielu osobom, w tym także mojemuojcu, nie podobała się swoboda, którą dał mi Ricardo.Nie byłam posłuszną kurą domową, która siedziaław domu. Spotykałam się z koleżankami, miałamprzyjaciółkę, z którą często wychodziłam na drinka,skończyłam studia i miałam dobrą pracę.W towarzystwie nadal grałam rolę potulnej, tym razemnie córki, lecz żony. Nigdy nie podważałam zdaniamojego męża i zawsze wykonywałam jego polecenia.Byłam idealną żoną, która zawsze stała przy jego boku,a on w zamian odwdzięczał mi się szacunkiem. Kobietyz naszego świata zazdrościły mi mojego życia, mężaStrona 16i swobody. Żadna z nich nie miała tak dobrze jak ja.Podczas tych wszystkich lat naprawdę wiele jużwidziałam. Często dziewczyny z podobnego domu,w jakim ja się wychowałam, trafiały na mężów, którzybyli jeszcze gorsi, niż ojcowie. Miałam ogromneszczęście i nigdy nie zamierzałam zrobić czegokolwiekprzeciwko mojemu mężowi ani oficjalnie, ani za jegoplecami.Nigdy nie będę wolna, tak jak kobiety spoza naszegoświata, nadal musiałam prosić Ricardo o zgodę nawyjścia czy spotkania, ale on nigdy niczego mi nieodmawiał.Wiedziałam też, że co odważniejszy osobnik wytykałto wszystko Ricowi, ale on zawsze ucinał temat, niepozwalał nikomu ingerować w nasze życie, a wszystkieprotesty tłumił w tak dobrze znany mi w tym świeciesposób, za pomocą broni lub pięści. Mój mążdiametralnie zmienił moje życie.Mój ojciec nigdy nie był dobrym człowiekiem, byłtyranem bez uczuć, dla którego liczyła się tylko pozycja.Każdy przejaw sprzeciwu dusił w zarodku, zazwyczaj,a raczej zawsze, tęgim laniem. Ten los był takżeudziałem mojej mamy. Każdy domownik chybauświadczył twardej ręki mojego ojca.– Miałam mieć spokojny weekend – marudziłam,biorąc naleśnika zwielkiej kupki stojącej na stole.Zupełnie zapomniałam o urodzinach mojejprzyjaciółki. Byłam pewna, że nadchodzące dni spędzęna pracy irelaksie.– Rozerwiesz się, skarbie – przekonywał mnie Ric.Chyba widział po mojej minie, że nie bardzo miałamochotę wychodzić. – Zawsze, kiedy wyjeżdżam, siedziszwdomu.To była prawda. Nauka i praca pochłaniały większośćmojego czasu. I Amber. Ta wariatka wchodziła oknem,Strona 17jeśli nie chciałam jej wpuścić drzwiami.Prawda była też taka, że kiedyś korzystałam z każdejokazji, żeby opuścić dom, a teraz? Teraz czułam siębezpieczna, kochana i uwielbiałam spędzać czaswtwierdzy, którą stworzył dla mnie Ric.– Jutro po południu przyjedzie Tizziano – oznajmił pochwili Ric, a ja się wzdrygnęłam. Brat mojego męża byłchorym skurwielem, którego nienawidziłam najbardziejna świecie, oczywiście zaraz po moim ojcu. Nie miałw sobie nic z delikatności i uroku Rica. Kiedystudiowałam, na moich oczach zabił chłopaka, którychciał się ze mną umówić. Zapytał tylko o numertelefonu i zginął. Do dzisiaj nie mogłam się otrząsnąći unikałam Tizziano, jak tylko mogłam. – Na moimbiurku leży teczka, dasz mu ją, skarbie, dobrze?– Jasne – powiedziałam, mimo obaw i niechęci dotego potwora.Ric spojrzał na mnie uważnie ipo chwili chwycił mojądłoń.– Nie musisz się go bać – powiedział cicho. – Tizzianonie zrobi ci krzywdy.Mi nie, ale nigdy więcej nie chciałabym przeżyć czegośpodobnego. I bałam się go. Był nieobliczalny, porywczyi agresywny. Był uosobieniem wszystkiego tego, czegonienawidziłam wmężczyznach. Przypominał mi ojca.– Wiem, że w tygodniu kiepsko u ciebie z czasem –kontynuował Ric, puszczając moją dłoń. – Więc możedobrze będzie, jeśli połączysz szukanie prezentu dlaAmber zzakupem jakiejś wystrzałowej kiecki. Wsobotęza tydzień musimy być na ważnym przyjęciu, Vivienne.Zauważyłam, że Ric zrobił się spięty i wiedziałam, żeto będzie jedno z tych przyjęć, kiedy będę musiaławcielić się w rolę wykutej z kamienia żony bossa.Perfekcyjnej w każdym calu. I posłusznej. Z tym, że jabyłam posłuszna, we wszystkim. WykonywałamStrona 18wszystkie polecenia Rica, byłam wzorową żoną w domuipoza nim. Byłam mu to winna, aon nigdy nie wymagałode mnie czegoś, czego nie mogłabym zrobić.– Co to za przyjęcie? – zapytałam po chwili.Teoretycznie nie powinnam mieć pojęcia ointeresachmojego męża ani całej Famiglii. Powinnam tylko piękniewyglądać i uśmiechać się kiedy trzeba. Nie miałam teżprawa studiować ani pracować. Nie miałam prawa doniczego. Powinnam być tylko ozdobą. Jednak życieu boku mojego męża wyglądało zupełnie inaczej niżżycie kobiet w naszej Famiglii. Ric otworzył przede mnąwiele drzwi, ale musiałam być mu posłuszna i nigdy,przenigdy nie podawać w wątpliwość jego słów przyinnych ludziach. Nawet przy służbie. Ale gdyzostawaliśmy sami, rozmawialiśmy o wszystkim.Byliśmy przyjaciółmi.– Mamy drobne kłopoty z Rosjanami – odrzekł mójmąż, upewniając się wcześniej, że nikogo nie mawpobliżu. – Ijestem na dobrej drodze, żeby to wszystkowyprostować. Oni chcą dostępów do naszych portóww Baltimore i Filadelfii, my potrzebujemy kontaktóww Las Vegas. Mamy tam tylko jedno kasyno, którew dodatku jest pod ciągłym ostrzałem. Sama wiesz,skarbie, że Las Vegas to żyła złota. Muszę tylko dogadaćsię zWiktorem.– Smirnow? – zapytałam cicho, na co Ric potwierdziłskinieniem głowy. Przeszły mnie dreszcze. Nigdy niemiałam do czynienia z Bratvą, ale Ricardo wiele mio nich opowiadał. Wiktora Smirnowa znałam tylkoz gazet. Oficjalnie był rosyjskim biznesmenem,właścicielem większości hoteli i kasyn w Las Vegas,nieoficjalnie zajmował się tym, czym nasza włoskaFamiglia: narkotykami i handlem bronią. Smirnow byłmłodszy od Ricardo, miał jakieś trzydzieści dwa lata.Wwieku dwudziestu ośmiu lat stanął na czele rosyjskiejBratvy.Strona 19– Nie musisz się martwić, Vivienne – uspokoił mnieszybko Ric. – To tylko kolacja, będziemy rozmawiać.Bałam się. Wiedziałam, czym mogą się skończyć terozmowy. Rosjanie byli bezwzględni, dzicyi nieokrzesani. Nie uznawali żadnych świętości, dążylipo trupach do celu. Wiktor Smirnow był potworemw ludzkiej skórze. Z wyglądu bardziej przypominałniedźwiedzia, niż człowieka. Był potężny i musiałamprzyznać, że bardzo przystojny. Zazwyczaj widywałamgo wgazetach, na portalach plotkarskich, wnajlepszychgarniturach szytych na miarę. Włosy oodcieniu ciemnyblond nosił zaczesane na bok, a spojrzenie jegobrązowych oczu przeszywało na wskroś.– Ric… – zaczęłam cicho. – Jesteś pewny, że interesyznim to dobry pomysł?Bałam się o męża i o to, co może się stać, jeśli Riczadrze z Ruskimi. Nie chciałam dodatkowychkomplikacji w naszym życiu, nie chciałam kolejnegozagrożenia, kolejnego powodu, do oglądania się ciągle zasiebie.Od jakiegoś czasu między Rosjanami aWłochami byłozawieszenie broni. Być może nie współpracowali, ale teżnie wchodzili sobie wdrogę. Teraz, wspólne interesy byćmoże mogły zacieśnić więzy, ale mogły być takżepunktem zapalnym do nowej wojny. I tego bałam sięnajbardziej.– Nie mam wyjścia, skarbie – odpowiedział spokojnie.– Musimy się rozwijać, iść naprzód. Tego oczekiwał odemnie mój ojciec i ja też tego chcę. Rozmawiam zeSmirnowem już od roku. Wszystko będzie dobrze.Musiało być, skoro Ric tak twierdził. Był najlepszymmężem pod słońcem i równie dobrym donem. Nie bezpowodu to on od lat stał na czele włoskiej Famiglii. Byłniezawodny i miał tęgi umysł. W mig potrafiłrozpracować wroga, ale mimo wszystko bałam sięStrona 20o niego, bałam się o nas. Wiedziałam, że Bratwa to niebyle jaka organizacja, tylko krwiożerczy ludzie.Ric skończył śniadanie, a następnie wstał od stołu.Przytuliłam go mocno i prosiłam, aby na siebie uważał.W odpowiedzi pocałował mnie w czubek głowy i życzyłświetnej zabawy.Byłam przyzwyczajona do jego wyjazdów, podczasktórych zawsze towarzyszył mu jedynie Ben, najbardziejzaufany człowiek. Od pięciu lat regularnie co drugiweekend znikał, nie wiadomo gdzie. Nikomu niezdradzał, dokąd jedzie. Kilka razy wyjechaliśmy razem,ale ja poleciałam do Europy, a on prawdopodobnie doKanady. Nie raz widziałam w prasie jego zdjęcia,przeważnie zmodelkami. Zawsze wybierał kobiety, którewyglądały zupełnie inaczej, niż ja. Nigdy nie byłyblondynkami z niebieskimi oczami. Zawsze byływychudzone, z małymi piersiami, przeważnie brunetki.Amber wściekała się, widząc mój spokój. Pomstowała naniego, że mnie zdradza, a na mnie, że się na to godzę.Jednak w naszym świecie nie wzbudzało to w nikimsensacji, wręcz przeciwnie. Don musiał mieć wielekobiet, tylko w ten sposób przed innymi mógłudowodnić swoją męskość, aludzie go podziwiali.W naszym idealnym życiu zaczęły się pojawiać pewnekomplikacje. Ludzie zaczęli szeptać, zadawać pytania,kiedy postaramy się o dziedzica włoskiego imperium.Najpierw były to delikatne insynuacje, a Ric tłumaczył,że rodzina się nie powiększy, dopóki nie skończęstudiów. Kilka miesięcy temu uzyskałam dyplomidostałam się na staż. Oboje zRicardo wiedzieliśmy, żezaraz po jego powrocie będziemy musieli omówić tematdziecka. Nie mogliśmy już dłużej zwlekać.


O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie onlinei pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu.Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających.Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej.Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje.Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formaciepdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystaniaz wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkownikóworaz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdfna hosting. Zapraszamy!
The Maddest Obsession. Made. Tom 2 PDF Ebook Mobi Epub (2024)

References

Top Articles
Latest Posts
Article information

Author: Margart Wisoky

Last Updated:

Views: 6146

Rating: 4.8 / 5 (58 voted)

Reviews: 81% of readers found this page helpful

Author information

Name: Margart Wisoky

Birthday: 1993-05-13

Address: 2113 Abernathy Knoll, New Tamerafurt, CT 66893-2169

Phone: +25815234346805

Job: Central Developer

Hobby: Machining, Pottery, Rafting, Cosplaying, Jogging, Taekwondo, Scouting

Introduction: My name is Margart Wisoky, I am a gorgeous, shiny, successful, beautiful, adventurous, excited, pleasant person who loves writing and wants to share my knowledge and understanding with you.